-Witaj,córciu.-gładką,zimną oraz drżącą dłonią,matka przejechała po moim czerwonym poliku. Uśmiechnęła się sprytnie i przybliżyła.-Jeżeli można tu wejść,to można i wyjść,zapamiętaj.
Zmarszczyłam brwi i podniosłam leciutko głowę. Wpatrywałam się w nią przez jakiś czas.
-Gdzie ja jestem?-pytam i już mam się zrywać,gdy widzę welkie kraty. Moje serce zaczyna bić mocniej.
-W bardzo niebezpiecznym miejscu córciu.-dotyka mojej dłoni.-Jeżeli można tu wejść,to można i wyjść,powtórz. To bardzo ważne. Przyda ci się w życiu.
Nie rozumiem. Jak ma mi się niby przydać?
-Jeżeli można tu wejść,to mażna i wyjść.-szepnęłam i mocno ją uścisnęłam. Tak bez powodu zaczęłam płakać w jej ramię. Skuliła głowę do moich pleców i wplątała je w moje rozczochrane włosy.
-Bądź tutaj bezpieczna i trzymaj się jej.
-Biegnij.-mówi w moją stronę oschłym głosem,a ja ciągnę za sobą Kylie. Obie biegniemy. W pewnym momencie upadam i nie pamiętam już nic.
-Jak mogłeś ją postrzelić?!-słyszę męskie głosy. Otwieram moje powieki i widzę biały sufit. Gdzie ja jestem? Obkręcam się i widzę mamę. Płacze w ramię ojca. Chyba nie widzą,że się obudziłam.
-Nie wierzę,że ona nie żyje.-słyszę głos matki. Zamieram. Ktoś nie żyje? O mój boże. Czy ja komuś wyrządziłam krzywdę tą ucieczką? Ale jestem głupia!
-Kto nie żyje?!-piszczę. Zapłakana matka podnosi głowę,a na jej twarzy maluje się uśmiech.
-Postrzelili cię i dwa miesiące leżałaś w śpiączce. Za minutę mieli cię odłączyć,a ty się obudziłaś.-tuli mnie mocno,a ja mimowolnie uśmiecham się.Szeroko. Tak po prostu. Sama do siebie.
-Kocham cię,mamo.-ściskam jej dłoń patrząc jej prosto w oczy. -Chciałam się uwolnic z tego więzienia. A co z Kylie?
-Kylie.-gdy tylko słyszę ten poważny ton matki zamieram. Robi mi się strasznie sucho w gardle. Nie mogło jej się nic złego stać. Ten głupi policjant chyba nie wiedział gdzie strzelać! Biorę całą odpowiedzialność na siebie.-Kylie jest w bardzo i to bardzo ciężkim stanie. Co prawda obudziła się trzy tygodnie temu,ale jest podłączona do wielu urządzeń. Przeszła już 2 operacje. Jedna nogi i jedna ręki. A teraz...trzecia operacja jest bardzo ważna. Tylko,że nikt w tym nie moze jej pomóc. I właśnie pomyślałam o tobie. Czy mogłabyś....
-Vanessa.-mówi przerażona pielęgniarka.-Żyjesz. Wzywam twojego lekarza głównego.
2 godziny później:
Po wszystkich badaniach i rozmowach na temat mojego samopoczucia z lekarzem mogę już przystąpić do "bardzo ważnej rozmowy" z mamą. Opieram głowę wygodnie na miękkiej poduszcze,oczywiście w kolorze białym i wzrokiem wedruję szukając mamy. Natrafiam wreszcie na jej posmutniałą twarz.
-Kylie potrzebuje przeszczepu serca. Jej rodzina nie może tego dokonać,więc czy ty....Vanessa,czy byłabyś tak odważna i dokonałabyś tego?
Zrobiło mi się strasznie sucho w gardle. Moje ciało obwładniły ciary,nogi zrobiły się jak z waty,a z twarzy znikł ten radosny uśmiech.
-Dla Kylie zrobię wszystko.
~~~~~~~~~~~~
Dawno rozdziału nie było,nie?
No
Mam nadzieje,żę sie podoba
Emily ♥
czwartek, 21 lipca 2016
środa, 15 czerwca 2016
3
-Mam na imię Vanessa,a ty?-mówię w jej stronę,a ona patrzy się dziwnie w moją stronę po czym zaczyna się cicho śmiać.
-Kylie.-bierze moją rękę i mocno nią trzęsie.-Za co siedzisz?
Wzycham.
-Ktoś oskarżył mnie o zabicie kobiety,tylko szkoda,że ja nikogo nie zabiłam. Ludzie są naprawdę niesprawiedliwi.
-Ja przejechałam jakąś babcię samochodem. Jest teraz w szpitalu,w śpiączce. Jeżeli nie obudzi się za cztery miesiące bedą musieli ją odłączyć,a mi dodadzą trzy lata w tym pudle. Zgadzam się z tobą,ludzie są niesprawiedliwi. Zresztą życie też jest niesprawiedliwe. Może wzniesiemy toast za te okropne życie,hmm?
Uśmeicham się w jej stronę. uwielbiam takich ludzi jak ona. Tak samo jak ja jest nastawiona na świat.Już wiem,że ją polubię.
Podnoszę do góry obrzydliwy,fioletowy napój i stukam nim o jej napój.
-Za życie.-mówimy obie po czym obie się śmiejemy. Nigdy wcześniej w życiu nie spotkałam takiej osoby jak ona. W szkole miałam dużo koleżanek,ale nie miałam swojej najlepszej przyjaciółki,a ona jest dosłownie jak ja. Tak jakbym odnalazła swoją prawdziwą bratnią duszę.
-Kylie.-mamroczę pod nosem i wkładam jedzenie nabite przez widelec,do ust.-Ile tu już siedzisz? Wcześniej ciebie jakoś nie widziałam.
-Około czterech dni. Rozprawa była dla mnie bardzo trudna i trzy dni przesiedziałam na specjalnym oddziale. Wiesz,zabiłeś człowieka. Odebrałeś komuś życie bezmyślnnie. Rodzice odwiedzają mnie raz na tydzień,bo mają pracę i nikt więcej do mnie nie przychodzi. Czasami nie śpię po nocach,bo sie boje. Wytrzymanie tutaj jest okropnie ciężkie.-tak bardzo ciemnowłosa się rozgadała,że nie zauważyłam kiedy chłopak (tak,ten,który śmiał się wraz z policjantem) dosiadł się do nas. Uśmiechnięty popił napój i patrzył na Kylie jak opowiada.
-Hej tak w ogóle.-mówi raptem,a my marszczymy dziwnie brwi. Wzychamy i patrzymy się na siebie z Kylie po czym obie mówimy:
-Wynocha. Teren tylko dla nas.
Śmiejemy się i przybijamy piątki. On odchodzi,a my wybuchamy lawiną śmiechu. Nie ma to jak olać chłopaka. O,tak. Tego mi właśnie brakowało.
-Ej,mam plan.-mówię raptem w stronę czarnowłosej. Ona marszczy brwi i nachyla się tak jak ja. Obie patrzymy sobie prosto w oczy.-Ucieknijmy stąd.
Rozłożyłam mapę i pokierowałam palcem wzdłuż ziemi. Powędrowałam nim i,gdy natrafiłąm an wyjście uśmiechnęłam się szeroko.
-Przejdziemy przez specjalny tunel zbudowany kilkanaście lat temu i taka to filozofia. Tylko,że tunel ma dużo skrętówi można się pogubić. Ale jeżeli będziemy trzymać się mapy,wyjdziemy stąd. Uciekniemy i nie wrócimy tutaj więcej.-mówię i patrzę radosna w kierunku Kylie. Na jej twarzy widzę wielki,namalowany grymas.
-Mam złe przeczucia.-komentuje i wzdycha. Chwytam jej rękę.
-Wszystko będzie dobrze. Zaufaj mi.
-Tędy.-rzucam i podbiegam do jednego wejścia. Głęboko oddycham i idę dalej pewnym krokiem. Czuję jak Kylie jest zestresowana. Ciagle wzycha,jeczy. Wiem,że jakby trochę ją namówiłam,ale nei chciałam samej uciekać. Ten sam pomysł zaproponował mi ten chłopak,ale odmówiłam mu. Jest jakiś dziwny. No i nie chciałam z nim uciekać. Moze mógł się okazać kimś innym i mógł mnie tylko wykorzystać?
-Boję się.-szepcze Kylie. Wzycham i podbiegam dalej. Czarnowłosa mnie dogania. I wtedy oślepia nas jakieś światło. Co? W oddali widzimy,że to jakiś mężczyzna,a ubrany jest dokłądnie jak policja.
-Uciekamy.-szepczę i zaczynamy biec w inną stronę. facet najwyraźniej zauważył,że ktoś tu jest,bo latarka zaczęła obracać się w stronę,a mężczyzna nadal nie znikał. No to się wkopałyśmy. I wtedy czuję jak upadam. Podnoszę głowę i widzę go. Tego chłopaka.
~~~~~~~~~~~`
Ehhh.
Przyaznję sie.
Musiałam go dodać
jestem zadowolona z weny an tego bloga
Nie wybiliście tych 3 kom. ale zlituje sie nad wami. Mam nadzieję,ze rozdział wam sie podoba.
Emily ♥
piątek, 10 czerwca 2016
2
Spuszczam wzrok i poprawiam kosmyk włosów pzeciągając go za ucho. Chłopak idzie dalej,nadal śmiejąc się u boku policjanta. Kim dla siebie są? Czuję się w tym momencie jak zagubiona dziewczyna w jakimś filmie.
Do moich uszu dochodiz dźwięk dzwonka. Wstaję z drewnianego łóżka i szturcham jednego z policjantów. Idzie za mną w stronę sali,gdzie wszyscy jemy.
Dosyć sprych rozmiarów kucharka nakłada mi jakąś mielonkę i pod nos podstawia śmierdzący napój. Moje usta rzeradzają się w grymas. Zasiadam do stołu i patrzę na danie. Jestem okropnie głodna,bo to jedyny posiłek w ciągu dnia. Skrobię kawałek widelcem i o mało,że nie wymiotuję.
-Hej.-słyszę raptem głos. podnoszę głowę. To on. Ten chłopak,który wtedy szedł. -Smakuje? Sprawdzam,jak gotują tutaj nowe kucharki.
Posyła mi ogromny uśmiech,a ja się w nim zatapiam.Nie,pora się obudzić.
-Obrzydlictwo.-mówie i rzucam widelcem. Wszyscy na mnie patrzą.-Ta stołówka to jeden wielki śmietnik,a od jedzenia chce mi się wymiotować!-krzyczę patrząc prosto w oczy chłopaka. Rzucam tacką na podłogę,a po chwii ja przydeptuję. Nie mija minuta,a przy moich bokach zjawiają się policjanci. Co się ze mną ostatnio dzieje?
-Walcie się!-wrzeszczę,gdy stoję przy drzwiach,a jeden facet wyjmuje strzykawkę z kurtki. Szybko wbija ją w moją skórę,a przed moimi oczami panuje tylko ciemność.
Budzę się w ciemnym omieszczeniu. Otwieram szerzej oczy i wstaję z łóżka. Tak przynajmniej podejrzewam,że to łóżko. Kieruję się w prawą stronę. Nic nie widzę. Wtedy moja skóra styka się z czyjąś. W tym momencie słyszę "bu!". Odskakuje,a światło w pomieszczeniu się zapala. Przed sobą widzę tego chłopaka.
-Chciałem cię nastraszyć.-mówi wesoły,a ja wzycham zła i siadam na łóżku. Wygodne.-Jesteś w specjalnej sali. Żebyś odpoczęła,bo zaczęłaś mocno wariować.
Po całym pomieszczeniu rozchodzi się gromki śmiech chłopaka. Niech się już przestanie śmiać,bo to w ogóle nie było zabawne.
-Jestem niewinna.-mówię przestraszonym głosem i przysuwa się bliżej mnie marszcząc brwi. Jego wyraz twarzy wskazuje na to,zebym opowiedziała wszystko. Cała historia czeka na niego.
-Nie dawno ktoś zabił kobietę z osiedla,a jakaś policjantka podejrzewa mnie o zabicie jej. Namówiła osoby,żeby były po jej stronie i teraz jestem uziemiona w tym czymś. Nie wiedziałam,ze więzienia są aż tak okropne! -krzyczę poirytowana,a on cicho się śmieje.
-Mam pomysł.-odzywa się,a ja patrzę na niego niepewnie. Trochę boję się jego planów.-Uciekniesz. Ze mną. Uciekniemy razem z tego pudła. I będziemy razem.
Jego uśmiech się powiększa,natomiast na mojej twarzy powstaje grymas.
-Jak to razem?-pytam,a jego uśmiech tak raptem znika i zaczyna się jąkać. Jego twarz jest cała czerwona! Wygląda jak jeden,wielki burak!
-No,wiesz uciekniemy razem. Pomogę ci.-wytłmacza zmieszany,a ja tylko cicho się śmieje.
-Nie,dzięki. nie chcę,aby uznali mnie za jakąś "złą dziewczynkę". Trzeba się trochę podlizać. A tak w ogóle jak się nazywasz? -pytam,marszcząc brwi.
Zamiast odpowiedzi słyszę jęk.
-Muszę już iść.
~~~~~~~
Heja. Ja już mam coraz mniej nauki. Nawet nie wiecie jaki ten dzień był dla mnie stresujący! Myślałam,że ktoś ukradł mi telefon w szkole,albo go po prostu zgubiłam,ale nie!
Został w domu :D Taka przygoda życia. Ja życzę wam miłego weekendu.
3 KOMENTARZE=NEXT
CZYTASZ=KOMENTUJESZ=MOTYWUJESZ
Emily ♥
niedziela, 5 czerwca 2016
1
dedykuję Diamond ♥ Dziękuję ci z całego mojego serduszka za oddany komentarz na wszystkich moich blogach ♥
-Twoje życie to gra,malutka.-mówi w moją stronę jedna kobieta,a ja dziwnie na nią patrzę. Poprawia swoje roztrzepane włosy i idzie za policjantem. Przełykam głośno ślinę i kieruję się za mężczyzną,który prowadzi mnie do mojego "pokoju". W tym więzieniu mam przesiedzieć cztery lata. Dosyć mało,może dlatego,że miałam dobrego adwokata. I jestem młoda.A poza tym jestem niewinna. Ktoś jednak się myli,a to osobą jest Jenna. "Najlepsza" policjantka miasteczka,w którym mieszkam. Kobieta,która nie żyje,to jej przyjaciółka. Na pogrzebie tak głośno szlochała,że ledwo można było usłyszeć księdza. Moi rodzice wierzą mi,że tej kobiety nie zabiłam. O tej godzinie,co ją zabito byłam z nimi w kinie,ale ta głupia Jenna oskarża mnie! A czemu akurat moją osobę? Opowiem wam piewien głupi przypadek.
Gdy miałam 15 lat związałam się z pewnym chłopakiem-Mike'am. Był przystojny i każda dziewczyna się w nim kochała. Byliśmy razem w związku. Dwa meisiące. Tak bardzo się w nim zakochałam,że nie zobaczyłam kiedy ze mna zerwał. Cierpiałam. Pewnego dnia ze złości zobaczyłam jak wychodzi z auta. Jakaś kobieta wyszła z nim. Jeszcze nie wiedziałam,że to jego matka. Wzięłam spray i zaczęłam bawić się nim. Skakałam po masce samochodu i rozbijałam szyby. Włączył się alarm. kobieta przybiegła. Miałam spory szlaban. Od tego czasu Jenny mnie nienawidzi i myśli,że jestem wredna i niegrzeczna. Prawda jest taka,że jestem zwykłą nastolatką.
Robi to wszystko przez głupi wypadek z samochodem? Zapewne.
-Odwiedziny.-kieruje się w moja stronę policjant. Otwiera kraty. Matka wpada w moje ramiona. Mężczyzna ją odciąga.
-Do tego potrzebna jest specjalna sala,proszę pani. Niech się pani trochę uspokoi,dobrze?-chwyta moją rękę i kieruje mnie na salę. Siadam na jednym ze stolików. Moje oczu są lekko podpuchnięte. Zapewne od płaczu. I mocno podgrążone. Mają wielkie,fioletowe ślady.
-Co u ciebie?-zimna ręka matki łagodzi moją skóre. Wymuszam uśmiech. Nie chcę,aby cierpiała jak ja. Jestem przykłuta do jakiś łańcuchów i nie życzę tego nikomu.
-Wszystko dobrze. Poza tym,że tutaj jest jedzenie o sto razy gorsze od twojego.-odpowiadam,a ona cicho się śmieje pdo nosem. Nie jest jej łatwo z tym. Nikomu z tym nie jest łatwo. Z tego co słyszałam całe miasteczko roznosi plotki o mnie. Nawet rodzina mojej najlepszej przyjaciółki coś o mnie plotkuje. Całe miasteczko,szkoła....zarz moje i kraj,świat. Tylko szkoda,że ja nic nie zrobiłam.Nie popełniłam tego głupiego błędu-nie zabiłam tej kobiety.
-Tak mi ciebie żal,kochanie.-szepcze,a po jej poliku spływa łza. Próbuję ją rozchmurzyć. Ściskam jej rękę i uśmeicham sie pokazujac rząd śnieżnobiałych zębów.
-To tylko kilka lat,mamo.-mówię w jej stronę i wzycham spuszczając wzrokw podłogę. Nie mgoę patrzeć jej tak dalej w oczy. To wszystko co mówię jest...dla mnie takie trudne.Próbuję mówić,że te kilka lat w tym miejscu to nic dla mnie,ale prawda jest taka,że ledwo co wytrzymałam tu jeden dzień.
Jenna Fox-jedna z najlepszych policjantek w miasteczko Pinnosci. W jedne rok znalazła ponad 20 przestępców,a w nich znaleźli się:Kim Reavision,Jacob Misteac,Ashley Binnston i Vanessa Sintege.
Gdy tylko widzę sowje imię i nazwisko na liscie do moich oczu napływają łzy. Rzucam daleko gazetą i chowam twarz w dłoniach. Wtedy słyszę śmiechy. Podnoszę się. Zza krat widzę śmiejącego się chłopaka. Przystojny. Obok niego idzie policjant i oboje się śmieją. Chłopak patrzy na więźniów. I wtedy wzrokiem trafia na mnie. Zatapiam się w jego czekoladowych oczach,a on w moich.
~~~~~~~~~~~`
hejeczko,ziomeczki!
Dziekuję za jeden komentarz. A bardziej to Diamond.
NO I TYLE
PRZEPRASZAM
2 KOMENTARZE=NEXT
piątek, 3 czerwca 2016
Prolog
Subskrybuj:
Posty (Atom)