czwartek, 21 lipca 2016

4

-Witaj,córciu.-gładką,zimną oraz drżącą dłonią,matka przejechała po moim czerwonym poliku. Uśmiechnęła się sprytnie i przybliżyła.-Jeżeli można tu wejść,to można i wyjść,zapamiętaj.
Zmarszczyłam brwi i podniosłam leciutko głowę. Wpatrywałam się w nią przez jakiś czas.
-Gdzie ja jestem?-pytam i już mam się zrywać,gdy widzę welkie kraty. Moje serce zaczyna bić mocniej. 
-W bardzo niebezpiecznym miejscu córciu.-dotyka mojej dłoni.-Jeżeli można tu wejść,to można i wyjść,powtórz. To bardzo ważne. Przyda ci się w życiu.
Nie rozumiem. Jak ma mi się niby przydać? 
-Jeżeli można tu wejść,to mażna i wyjść.-szepnęłam i mocno ją uścisnęłam. Tak bez powodu zaczęłam płakać w jej ramię. Skuliła głowę do moich pleców i wplątała je w moje rozczochrane włosy.
-Bądź tutaj bezpieczna i trzymaj się jej.

-Biegnij.-mówi w moją stronę oschłym głosem,a ja ciągnę za sobą Kylie. Obie biegniemy. W pewnym momencie upadam i nie pamiętam już nic.

-Jak mogłeś ją postrzelić?!-słyszę męskie głosy. Otwieram moje powieki i widzę biały sufit. Gdzie ja jestem? Obkręcam się i widzę mamę. Płacze w ramię ojca. Chyba nie widzą,że się obudziłam.
-Nie wierzę,że ona nie żyje.-słyszę głos matki. Zamieram. Ktoś nie żyje? O mój boże. Czy ja komuś wyrządziłam krzywdę tą ucieczką? Ale jestem głupia!
-Kto nie żyje?!-piszczę. Zapłakana matka podnosi głowę,a na jej twarzy maluje się uśmiech.
-Postrzelili cię i dwa miesiące leżałaś w śpiączce. Za minutę mieli cię odłączyć,a ty się obudziłaś.-tuli mnie mocno,a ja mimowolnie uśmiecham się.Szeroko. Tak po prostu. Sama do siebie.
-Kocham cię,mamo.-ściskam jej dłoń patrząc jej prosto w oczy. -Chciałam się uwolnic z tego więzienia. A co z Kylie?
-Kylie.-gdy tylko słyszę ten poważny ton matki zamieram. Robi mi się strasznie sucho w gardle. Nie mogło jej się nic złego stać. Ten głupi policjant chyba nie wiedział gdzie strzelać! Biorę całą odpowiedzialność na siebie.-Kylie jest w bardzo i to bardzo ciężkim stanie. Co prawda obudziła się trzy tygodnie temu,ale jest podłączona do wielu urządzeń. Przeszła już 2 operacje. Jedna nogi i jedna ręki. A teraz...trzecia operacja jest bardzo ważna. Tylko,że nikt w tym nie moze jej pomóc. I właśnie pomyślałam o tobie. Czy mogłabyś....
-Vanessa.-mówi przerażona pielęgniarka.-Żyjesz. Wzywam twojego lekarza głównego.

2 godziny później:
Po wszystkich badaniach i rozmowach na temat mojego samopoczucia z lekarzem mogę już przystąpić do "bardzo ważnej rozmowy" z mamą. Opieram głowę wygodnie na miękkiej poduszcze,oczywiście w kolorze białym i wzrokiem wedruję szukając mamy. Natrafiam wreszcie na jej posmutniałą twarz.
-Kylie potrzebuje przeszczepu serca. Jej rodzina nie może tego dokonać,więc czy ty....Vanessa,czy byłabyś tak  odważna i dokonałabyś tego?
Zrobiło mi się strasznie sucho w gardle. Moje ciało obwładniły ciary,nogi zrobiły się jak z waty,a z twarzy znikł ten radosny uśmiech.
-Dla Kylie zrobię wszystko.

~~~~~~~~~~~~
Dawno rozdziału nie było,nie?
No
Mam nadzieje,żę sie podoba
Emily ♥